przez arogantka » 17 paź 2008, 07:01
Skoro o wędkarstwie: Zawsze mnie zastanawiało co w tym takiego fascynującego. Siedzi człowiek z kijem w ręku, z kija zwisa sznurek z robakiem na końcu. Człowiek godzinami wpatruje się w ten sznurek z nadzieją, że robaka łyknie rybka. Pół biedy kiedy rybka jest radioaktywna, wtedy rozumiem wpuszcza się ją z powrotem do wody, żeby świeciła w nocy. Ale kiedy to zdrowa sztuka? Na brzeg i niech się dusi? Czy może w akcie litości w łeb ją raz a porządnie? Tak czy inaczej rybka kona. Kolejny etap to jak rozumiem tzw. patroszenie – czyli de facto rozpruwanie i wyciąganie bebechów, oczu, odcinanie płetw... Wspaniała zabawa- idealna dla sadystów. Niechże mnie ktoś oświeci, co w tym takiego fajnego?