dodiada tak właściwie w swojej wypowiedzi oceniłaś system oświaty w Polsce a nie szkołę w Długołęce...
Przy całym szacunku trudno nie odnieść się do kilku Twoich wypowiedzi, które mnie praktykowi, jednoznacznie kojarzą sie z oceną faktów z tylko jednej strony.
1. Sprawa jeżyka polskiego. Nie ulega wątpliwości, ze czytanie lektur i pisemne formy wypowiedzi maja rozwijać młodego człowieka - intelektualnie, społecznie, psychologicznie... Tylko w myśl zasady "klient nasz pan" rodzice posyłając dzieci do szkoły na końcu cyklu oczekują efektu końcowego, czyli dobrze zdanego egzaminu zewnętrznego. Zatem nauczyciel musi przygotować ucznia do zdania tego egzaminu jak najlepiej. I w swojej pracy stosuje kryteria wymagań na tym egzaminie, czyli liczba znaków, słów, treść ... Że to zuboża edukację? Tak, jasne! Ale czy genialne dziecko zdające maturę na 30% i nie dostające się na studia, jest lepszym od średniaka z wynikiem 60% i tatulem mgr? Idealnym rozwiązaniem byłoby połączyć jedno z drugim... I często udaje się, ale jednak za mało, by zadowolić wszystkich. Zatem prosta metoda, zmiana zasad egzaminu, powrót do sprawdzonych lata temu metod. Ja zdawałem maturę na zasadach takich jak Ty i cenię sobie to.
Wiesz jakie było zdziwienie uczniów w tym roku, kiedy kazałem im w kilku zdaniach wyjaśnić "Dlaczego ogórek nie śpiewa"
2. Słyszałaś kiedyś, by ten, który ma udzielać korepetycji i zarabiać przez miesiące dodatkowe pieniądze powiedział, że podsyłany uczeń jest super przygotowany i nie potrzebuje dodatkowych lekcji? Jeżeli osoby udzielające tych korepetycji są dla Ciebie autorytetami to przynajmniej podziel ich wypowiedz na 2. Może wtedy zbliżysz się do faktycznego poziomu jaki posiadał siostrzeniec. Dla korepetytora to idealne rozwiązanie: jak beznadziejny poziom to uzasadnienie brania kasy i ewentualnego słabego wyniku maturalnego (mimo to zdał, dobry jestem), jak zdał dobrze to świadectwo "mojego geniuszu".
3. Pani psycholog ma rację. Tylko, że ona jest teoretykiem. Znałem ucznia - technikum, genialny matematyk, fizyk, chemik, z przedmiotów zawodowych (geodezyjnych), totalna klapa z języka polskiego, historii. Wypowiedzi na wysokim poziomie. Nie był w stanie napisać kilku sensownych zdań złożonych. A matura pisemna... Poziom inteligencji, zapewniam Ciebie, dużo powyżej średniej. I bezradność jego i nauczycieli... Zamknęliśmy oczy i zdał... Przedmioty ścisłe zdał na 6, wszystkie. Dziś ma doktorat już. Komputer pomaga pisać. Zatem?
4. Prywatne szkoły powiadasz? Hym, no tak. Polecisz jakieś? Te gwarantujące rozwój ucznia, a nie tylko pobieranie comiesięcznego czesnego... Bo jakoś, mnie osobie z branży nie znane są takie, które jestem w "ciemno" w stanie polecić. Nasze prywatne szkoły to nie to co w USA czy innych krajach.
5. Szkoły są uwikłane w istniejący system oświaty, w "produkcję" maturzystów, studentów, a nie jednostek wybitnych. Ta "produkcja" jest najczęściej powodowana presją rodziców, oczekiwań uczniów, środowiska, rodziny, uczelni, instytucji państwowych (np. CKE). Zwróć uwagę, dziś ucznia ocenia się w %, tak jak wskaźniki produkcji. Im wiecej % tym lepszy "produkt", brrrr... masakra.